Dzięki nowym przepisom ustawy o usługach detektywistycznych zdobycie licencji do wykonywania zawodu będzie łatwiejsze.
Zmiany w przepisach wchodzą w życie dziś, tj. 11 lipca. Na ich podstawie kandydatów przystępujących do egzaminu na licencję obowiązywać będzie taki sam zakres materiału. Do tej pory z części zadań zwolnieni byli funkcjonariusze mundurowi, a także absolwenci studiów prawniczych.
Oprócz tego, w miejsce egzaminów organizowanych przez komendanta stołecznego i komendantów wojewódzkich pojawi się jeden - centralny - organizowany przez Komendanta Głównego Policji.
Zmieni się też zakres egzaminu. Z dziewięciu bloków obejmujących różne dziedziny prawa (m.in. karne i cywilne), przepisy regulujące zasady wykonywania usług detektywistycznych oraz zagadnienia z zakresu kryminalistyki, kryminologii, psychologii sądowej i wiktymologii (nauki o ofierze przestępstwa) zostanie siedem. Przyszli detektywi nie będą sprawdzani pod kątem dwóch ostatnich obszarów.
Zgodnie z nowymi przepisami przyszły detektyw nie będzie musiał starać się też o orzeczenie lekarskie potwierdzające jego sprawność fizyczną. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji przekonuje, że złagodzenie wymagań dotyczących zdrowia wynika z tego, iż główne obowiązki detektywa nie wymagają dużego wysiłku fizycznego.
Pozostałe wymogi się nie zmienią. Aby ubiegać się o licencję, trzeba mieć 21 lat, być obywatelem Polski lub innego państwa Unii Europejskiej, mieć przynajmniej średnie wykształcenie, nie być karanym, a do tego uzyskać pozytywną opinię z wywiadu środowiskowego przeprowadzonego przez komendanta powiatowego policji.
Czego zabrakło?
Środowisko prywatnych detektywów przyjmuje te zmiany bez entuzjazmu, narzekając na pomijanie ich kluczowych postulatów. - Nowelizacja ma charakter kosmetyczny i nie ma praktycznie żadnego znaczenia dla działających detektywów - komentuje Ryszard Bednik, właściciel katowickiej agencji detektywistycznej Obserwator i rzecznik Polskiego Stowarzyszenia Licencjonowanych Detektywów (PSLD). - Czekaliśmy na zmiany kilka lat, a i tak nasze propozycje zostały całkowicie odrzucone - dodaje.
Do głównych postulatów środowiska należało m.in. wprowadzenie stanowiska asystenta detektywa. Asystent miałby pod nadzorem licencjonowanego detektywa wykonywać takie czynności, jak wyszukiwanie informacji czy obserwacja. - Detektyw nie może być wszędzie, a część jego działań mogłaby spokojnie wykonywać osoba bez licencji - przekonuje Jarosław Rangotis, detektyw z warszawskiej firmy Asvalia.
Asystent mógłby się nauczyć zawodu i stwierdzić, czy to praca dla niego, zanim wyda pieniądze na egzamin. A ten ma kosztować równowartość 20 proc. średniej krajowej, czyli ok. 700 zł.
Z wprowadzeniem stanowiska asystenta wiązałaby się jeszcze jedna korzyść - podniesienie poziomu świadczonych usług. Zdaniem detektywów ci, którzy przychodzili z ulicy, nie byli wystarczająco dobrzy.
Detektywi domagają się także prawa dostępu do informacji jawnej. Zgodnie "Ustawą o usługach detektywistycznych", prywatny detektyw ma możliwość zwrócenia się o informacje jawne do określonych organów, np. urzędów. Detektywi chcą jednak, aby dostęp do informacji był ich prawem. W praktyce bowiem, próba zdobycia informacji rozbija się o opieszałość urzędników. - Urzędnicy tak naprawdę nie wiedzą co im wolno, a czego nie, więc na wszelki wypadek nie udostępniają nam informacji, które udostępnić powinni, powołując się przy tym na ustawę o ochronie danych osobowych - narzeka Bednik. Jednocześnie dodaje, że detektyw ma prawo do przetwarzania danych bez wiedzy osoby, której one dotyczą.
Stój, bo strzelam?
Ułatwienia dotyczące dostępu do zawodu mogą jednak sprzyjać rozwojowi branży. Jak wynika z danych PSLD, licencję na wykonywanie tego zawodu ma tylko 500 osób, a usługi detektywistyczne na zasadach komercyjnych świadczy jeszcze mniejsza grupa - około 200 osób. Pozostała część to pracownicy firm windykacyjnych, którym licencja detektywa daje - przydatne w tej branży - prawo do przetwarzania danych dotyczących konkretnych osób bez ich wiedzy. Na niemal 40 mln polskich obywateli przypada zatem garstka detektywów. - Na brak pracy nie możemy narzekać. Od kilku lat konsekwentnie wzrasta liczba zleceń - mówi Bednik.
Czym zajmują się detektywi? Lwia część ich działalności polega na odszukiwaniu osób zaginionych, ustalaniu majątku osób i przedsiębiorstw, śledzeniu niewiernych współmałżonków i niesubordynowanych pracowników. Czasami rodzice proszą o sprawdzenie, gdzie spędza czas ich dziecko, a firmy - o prześwietlenie kontrahentów i kandydatów na stanowiska kierownicze. Mało tu strzelania, trupów w szafie, czy scen rodem z filmów sensacyjnych. - My nawet nie możemy sprawdzić numeru rejestracyjnego samochodu - mówi Rangotis.
Wyjątek od tej reguły stanowi Krzysztof Rutkowski, który lubuje się w spektakularnych akcjach odbijania porwanych osób. Problem jednak w tym, że Rutkowski... nie jest detektywem. Polskie Stowarzyszenie Licencjonowanych Detektywów stworzyło czarną listę, na której umieszcza osoby, które podają się za detektywów, a w rzeczywistości nie posiadają wymaganej licencji. Rutkowski jest na pierwszym miejscu tej listy. - W Internecie ogłasza się wielu pseudodetektywów, którzy oszukują ludzi, np. nie wykonują zleceń mimo zainkasowania zapłaty. Swoją działalnością szkodzą wizerunkowi naszej branży - komentuje Bednik.
Nie należy jednak sądzić, że zawód ten jest całkowicie bezpieczny. Śledzeni, to w wielu przypadkach osoby handlujące narkotykami i innymi środkami odurzającymi. - Nie będą więc przebierać w środkach, jeśli zagrożone są ich interesy - opisuje ryzyko zawodowe detektywów portal Detektyw24.net.pl.
Dlatego część środowiska domaga się ułatwień w dostępie do broni krótkiej. - Prywatnemu detektywowi trudniej uzyskać pozwolenie na broń niż np. aktorowi. Aktor może uzasadnić, że z powodu roli, w którą się wciela zagraża mu realne niebezpieczeństwo i na tej podstawie otrzyma pozwolenie na broń do celów ochrony osobistej. Detektywowi trudniej uzasadnić takie zagrożenie, bo powinien działać z ukrycia . To absurd - opowiada Rangotis.
Zarabiać na śledzeniu
Dobrego polskiego detektywa powinna charakteryzować m.in. spostrzegawczość, cierpliwość, elokwencja i dyskrecja. Oprócz tych cech liczą się też konkretne umiejętności, np. prowadzenie samochodu, obsługa nowoczesnych urządzeń rejestrujących, ale też... łatwość pisania. - Po zakończeniu zlecenia, o wykonanych w jego ramach czynnościach piszemy w raporcie. Trzeba umieć zrobić to sprawnie - tłumaczy Bednik.
Zarobki detektywów idące w setki tysięcy złotych to jednak mit, choć trzeba przyznać, że dobry specjalista może zarobić w tym fachu kilkukrotność średniego polskiego wynagrodzenia. Godzina pracy kosztuje co najmniej 50 zł oraz 1-2 zł za każdy kilometr przejechany samochodem w ramach realizacji zlecenia. - Od 3 do 10 tys. miesięcznie, tyle może zarobić prywatny detektyw, który sumiennie wykonuje swoje obowiązki - zdradza Bednik.
Warto jednak zaznaczyć, że z tą pracą związane są duże koszty. Specjalistyczny sprzęt, np. fotograficzny i rzetelna informacja od zaufanego informatora to drogie towary. - Żaden szatniarz, barman, czy dozorca nic nie powie bez gratyfikacji - tłumaczy detektyw.
Źródło: Gazeta Wyborcza link
Polski detektyw po nowemu
Moderatorzy: redaktor, Detektyw
- redaktor
- Posty: 68
- Rejestracja: 2010-02-02, 15:41
-
- Posty: 171
- Rejestracja: 2019-06-27, 12:20
Re: Polski detektyw po nowemu
ochrona to podstawa, jak czytam to jest to nawet dobrze okreslone wszystko
____________________________
https://www.pilicka.net.pl/bariera-mikr ... dzialania/
____________________________
https://www.pilicka.net.pl/bariera-mikr ... dzialania/